niedziela, 8 grudnia 2019

Powierzam ci moich synów



     Henryk I, król Anglii i książę Normandii nosił przydomek Beauclerc nie bez przyczyny. Ów "piękny klerk" (no naprawdę nie potrafię wymyślić lepszego tłumaczenia) spłodził w swoim życiu co najmniej 27 dzieci, z czego jedynie czwórka pochodziła z małżeńskiego łoża. Król dbał o swoich bastardów, obdarowując ich pieniędzmi i tytułami, ale dla wszystkich było oczywiste, że dziedziczyć koronę może po nim jedynie jego jedyny prawowity syn, Wilhelm Aetheling.

     25 października 1120 roku Wilhelm, świeżo upieczony książę Normandii (ojciec poprzez przekazanie synowi tytułu jasno wskazywał, jakie nadzieje w nim pokłada) miał wrócić z Barfleur do Anglii. Ojciec i syn wracali dwoma okrętami, gdyż Tomasz FitzStephen, zaufany arystokrata, zaoferował, iż przewiezie księcia własną jednostką, "Białym Statkiem". Aethelingowi ta perspektywa zdecydowanie się spodobała, podobnie bowiem jak ojciec, Wilhelm kochał uroki życia, a wypełnionym beczkami z winem statkiem popłynąć mieli też jego przyjaciele, w tym ukochany przyrodni brat. Wszyscy byli pijani jeszcze zanim trafili na pokład.

     Król się zgodził. Henryk przecież z własnego doświadczenia wiedział, że młodość musi się wyszumieć. Zanim jednak odszedł, rzucił jeszcze do FitzStephena:

     "Powierzam ci moich synów Wilhelma i Ryszarda, których kocham jak moje własne życie."

     Popełnił błąd.

     Pijani na statku byli niemal wszyscy, w tym część załogi. Prawdopodobnie dlatego "Biały Statek" tuż po wyjściu z portu wbił się na ostrą skałę, która rozpruła mu cały dół kadłuba. Dziesiątki ludzi znalazło się w wodzie, ale następca tronu szczęśliwie znalazł się na łodzi, która ruszyła w stronę zbawczego lądu.

     Wtedy Wilhelm usłyszał krzyczącą rozpaczliwie, tonącą przyrodnią siostrę, Matyldę. Kazał zawrócić. Walczący o życie rozbitkowie zaczęli wchodzić na jego łódź, ostatecznie ją wywracając.

     Książę Normandii i następca tronu Anglii, Wilhelm Aetheling, utonął.

     Beauclerc żył jeszcze 15 lat i nigdy się już nie uśmiechnął. Nie spłodził też już żadnego syna z prawego łoża. Gdy umierał w 1135 roku chyba podejrzewał, że królestwo czekają kłopoty.

     W istocie, czekała je katastrofa.

     Śmierć Wilhelma Aethelinga w zimnych wodach La Manche doprowadziła po śmierci jego ojca do osiemnastoletniej, krwawej wojny domowej między spadkobiercami dynastii normandzkiej. W jej wyniku ostatecznie na angielski tron wstąpił ród Plantagenetów, mający przy okazji kolosalne posiadłości we Francji. To z kolei nieuchronnie doprowadziło do trwających niemal dokładnie 300 lat wojen angielsko-francuskich, zakończonych dopiero w 1453 roku po samoczynnym wygaśnięciu wojny stuletniej. Cały ten krwawy dziejowy huragan zapoczątkowany został przez nocną morską katastrofę.

     Doprawdy, baczcie komu powierzacie swoje dzieci.

Średniowiecze też bawiło się w infografiki
     PS
     To zbyt dobra historia, by nie została wykorzystana fabularnie. Jest tak dobra, że Ken Follett zdradził dla niej opowieści o szpiegach i komandosach. Bo tak, Follett kiedyś nie pisywał książek historycznych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz